Zaczynamy od danych nt. sytuacji w polskiej gospodarce, która trzeba przyznać wysyła niepokojące sygnały. Wg. oficjalnych informacji GUS w grudniu 2012 r. stopa bezrobocia sięgnęła 13,4%, co oznacza, że w stosunku do listopada nastąpił wzrost o 0,5 punktu procentowego. Za tym idą inne niepomyślne dane odnośnie handlu detalicznego (w grudniu również tu nastąpił spadek o 2,9% w stosunku do grudnia 2011 r.) i hurtowego (spadek aż o 10,3% rok do roku). Kiepski jest też nastrój i widoki na przyszłość w branży, które, jeśli chodzi o styczeń, są zdaniem GUS najgorsze od lat. Podobna atmosfera panuje w przemyśle, a tylko nieco lepsza w sektorze usług. GUS badał też opinie panujące wśród konsumentów, które wprawdzie w stosunku do poprzedniego miesiąca uległy pewnej poprawie, ale wciąż oceniamy sytuację jeszcze gorzej, niż rok temu.
Dalekie od optymizmu są zwłaszcza podmioty z branży mieszkaniowej – na koniec minionego roku zostały z ok. 50 tys. nowych mieszkań, które do tej pory nie znalazły nabywców. W całym 2012 r. oddano ponad 152 tys. lokali i było to o 27% więcej niż w 2011 r. Jednocześnie w 2012 r. wyraźnie, bo o 12,6%, spadła liczba rozpoczynanych budów (do nieco poniżej 142 tys.). Sytuacji nie poprawia także zaostrzenie polityki kredytowej przez banki, co objawia się m.in. wzrostem marż oraz limitów dla zdolności kredytowej klientów. W efekcie okres finalizacji transakcji sprzedaży mieszkania jest obecnie nawet dwukrotnie dłuższy niż w przeszłości. Kolejnym czynnikiem związanym z branżą jest zapowiadany już program “Mieszkanie dla młodych”, który przeszedł konsultacje społeczne i teraz jest dopracowywany w rządzie, a w życie ma wejść jeszcze w tym roku.
Co to oznacza dla klientów chcących kupić mieszkanie? Na rynku jest obecnie spora liczba wolnych lokali, a to wzmaga nacisk na obniżki cen, które mogą jeszcze spaść o kilka procent. Jednocześnie skorzystanie z programu “Mieszkanie dla młodych” oznacza wymierne wsparcie finansowe. Dlatego ten rok może być optymalny na kupno własnego M, o ile oczywiście dysponujemy wystarczającą gotówką lub uda nam się spełnić wymagania banku w kwestii kredytu. W kolejnych latach, przy zmniejszonej podaży mieszkań i lepiej rozwijającej się gospodarce, ceny zapewne zaczną się odbijać.
Przewidywania dotyczące rodzimej gospodarki nie są przesadnie pozytywne, ale przynajmniej unikniemy recesji. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju zmienił swoje prognozy odnośnie wzrostu gospodarczego w Polsce. W 2012 r. ma to być 2,0% PKB, choć wcześniej EBOiR spodziewał się 2,5%, a w tym roku tylko 1,5%, zamiast 2,2%. Podobne obliczenia ma Bank Światowy: 2,2% PKB dla 2012 r. i 1,5% w 2013 r. Za to Międzynarodowy Fundusz Walutowy jest już bardziej optymistyczny i ocenia, że ten rok przyniesie wzrost polskiego PKB o 1,7%, a w kolejnych latach nasza gospodarka będzie stopniowo przyspieszać, aż do tempa 3,5% w 2017 r.
O sytuacji w europejskiej i światowej gospodarce dyskutowano w zeszłym tygodniu na 43. Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Zakończone w niedzielę spotkanie, tak jak poprzednie, służyło przede wszystkim wymianie poglądów, a nie podejmowaniu konkretnych decyzji. Przywódcy USA, Japonii i UE zainteresowani są przede wszystkim przywróceniem stabilności budżetowej, w tej ostatniej rozwiązań wymaga też funkcjonowanie eurostrefy i sprawa bezrobocia, zwłaszcza wśród osób młodych. Z kolei premier Rosji Dmitrij Miedwiediew domagał się przyspieszenia prac nad stworzeniem ruchu bezwizowego między jego krajem, a Unią, co mogłoby w przyszłości stać się zaczątkiem ogromnego wspólnego rynku europejsko-rosyjskiego. Zaś szef Banku Światowego Jim Yong Kim przypomniał o konieczności przeciwdziałania zmianom klimatycznym, które mają się objawiać wzrostem temperatury i intensyfikującymi się zjawiskami pogodowymi.